Propozycja pisania felietonów mocno mnie usatysfakcjonowała. Miłe to – i koniec. Zastanawiam się czy będę pisał „na łamy” – jak to mówiono onegdaj czy też „na ekran”. Człowiek starej daty – relikt XX wieku – nie może sobie wyobrazić pisania inaczej jak ręczne zaczernianie czystej kartki. Te czasy niesłusznie minęły. Dziś jednym palcem można wystukać tekst i wysłać go dalej niezrozumiałym dla mnie impulsem.
Dosyć marudzenia tetryka. Po tej propozycji wiele sobie obiecuję. Głównie to, że będę mógł pisać o tym co mi w „duszy gra”, czyli o przemilczaniach i przeinaczaniach, żeby nie powiedzieć fałszowaniu polskiej historii Szczecina. Proceder ten uprawiają bardzo wpływowi dziejopisarze, którzy z mlekiem matki wyssali od „ojców chrzestnych” zwulgaryzowaną wersję materializmu historycznego.
Stąd tak wiele białych plam w historii miasta po 1945 r. A jest ona naprawdę fascynująca. Nie mają takiej inne miasta jak chociażby Gdańsk czy Wrocław. A patrząc na porty Gdańska i Szczecina to widać jak ich historie się różniły. Port szczeciński – dzieje burzliwe, zaskakujące i przez to barwne. W Gdańsku niewiele się działo. Niezbyt fascynująca odbudowa i rozbudowa. A w Szczecinie? Nic z tego! Najpierw niepodzielne władanie portem przez towarzyszy sowieckich. Polacy nie mieli prawa wstępu.. Chyba że zaufani towarzysze ze stażem w sowieckich służbach specjalnych jak wojewoda płk L. Borkowicz.
Kto wie, że wtedy w porcie obowiązywały trzy waluty nominalne i czwarta naprawdę realna z dużą siłą nabywczą. Te pierwsze to rubel, marka emitowana przez Sowietów w Niemczech, złoty też, ale mniej używany. Realna – to oczywiście spiryt. Najbardziej ceniony był 20 l. baniak. Sowiecki sołdat, robiący za dokera nie pogardził też najmniejszym kustyczkiem. Za taką walutę Polacy kupowali od Sowietów pierwsze swoje niewielkie jednostki pływające. A później? Od 1955 r. kiedy powstał Układ Warszawski i zespół portowy Szczecin-Świnoujście był zapleczem logistycznym dla uderzenia m.in. szczecińskiej XII dywizji na północne Niemcy i Danię? Gen. W. Jaruzelski planujący owo uderzenie z sowieckimi marszałkami, a raczej ich wysłuchujący! Obok zawsze byli Polacy, którzy ze łzami radości, przejmowali każdy kawałek portu.
O tym będą te felietony. Kolejny o tym jak Szczecin stał się polski, co stało za decyzją Stalina, by miasto przyznać Polakom. Właśnie zadecydował o tym port, jego możliwości przeładunkowe zdobyczy wojennych z sowieckiej strefy okupacyjnej w Niemczech.
dr Wojciech Lizak, historyk